Zayn
To
było niesamowite. Czułem się jakbym doszedł. Serio. Kiedy
przyglądałem się odmalowanej scenie, rozpierała mnie duma.
Wszystko nabrało kolorów. Chciało się żyć.
-
Mandy byłaby pod wrażeniem. – uśmiechnąłem się szeroko.
-
Co mówiłeś? – Ant podszedł i poklepał mnie po plecach.
-
Ja? – zmarszczyłem brwi ‘zdziwiony’. Obiecałem, że zamknę
za sobą rozdział ‘Amanda’ i zacznę wszystko od nowa. –
Aaaa... ta. Musimy wydrukować plakaty.
Anthony
podrapał się po głowie zamyślony. Zaczął sprzątać kubły z
farbami i pędzle. Ja wciąż spoglądałem na scenę. Koszmar. Raz
myślami przywoływałem obraz pełnej życia Manny, z którą
uprawiałem na niej seks, by za chwile leżała przede mną martwa.
-
Więc co wystawiamy? – Riach wcisnął mi w ręce kilka wałków.
-
‘Romea i Julię’. – brunet jęknął, a ja roześmiałem się
głośno.
Mandy
uwielbiała Szekspira.
-
To oklepane.
Mandy
uwielbiała Szekspira.
-
Nie możemy wystawić czegoś innego?
Mandy
uwielbiała Szekspira.
-
Może ‘Antygona w...’
-
MANDY UWIELBIAŁA SZEKSPIRA! – wrzasnąłem głośno. Ant odskoczył
ode mnie w szoku. Wtedy zdałem sobie sprawę, że z ust leci mi
piana, a wszystkie drobne żyłki na mojej skroni pulsowały,
sprawiajać mi ból. – Przepraszam...
***
Co
miałem do cholery zrobić? Nie potrafiłem odciąć się od szarej,
smutnej rzeczywistości. Nieważne jak bardzo starałby się mój
przyjaciel czy ja sam. Potrzebowałem jej żeby normalnie
funkcjonować. Myśl o tej stracie doprowadzała mnie do szaleństwa.
Mijały
tygodnie – wciąż znajdowałem się w martwym punkcie. Nie
potrafiłem odnaleźć się w sytuacji. Udawałem, że wszystko gra.
Na każde pytanie odpowiadałem; „U mnie okej.”
„Zayn
idziesz na piwo?”, „U mnie okej”.
Miałem
nadzieję, że moje cierpienie wkrótce dobiegnie końca. Marny
finisz zagubionego człowieka.
Teatr
wznowił działalność. Mimo to, nie byłem szczęśliwy. Sztuka
„Romeo i Julia” miała być wkrótce wystawiana, mieliśmy
plakaty, ale nie obsadziliśmy nikogo w roli głównej bohaterki –
raczej ja nikogo nie obsadziłem. Anthony zwyczajnie przepuściłby
każdą laskę z dużymi balonami. Dla mnie musiała mieć w sobie to
coś – przypominać Amandę. Jej wrażliwość eliminowała
wszystkie kandydatki. Żadna z przesłuchiwanych dziewczyn nie
skradła mojego serca. Wręcz nie mogłem ich słuchać.
To
dobijało mnie bardziej. Problemem nie były już raczej te wszystkie
nastolatki, marzące o karierze aktorskiej. To było we mnie. Ja nie
dawałem sobie rady, nie one.
Co
weekend lądowałem w innym pubie. Sam. Nie potrzebowałem
towarzystwa Anta. Po kilku kolejkach ruszałem na łowy. Tak
wyglądała codzienność. Pieprzenie przypadkowych lasek stało się
rutyną. Moja świadomość nawoływała: „Zayn, obudź się!”
- no i budziłem się... obok nieznanych mi dziewczyn. Zwykłych
panienek na jedną noc. Ciągle zastanawiałem się, czego od nich
oczekuje. Zdawało się, że od zrobienia loda po seks analny –
niczego.
Tak
było i tamtego wieczoru było tak samo. Głośna muzyka, kieliszek
wódki, kolejny... Piłem sam, mając świadomość tego, że sięgam
dna. Potrzebowałem kogoś, kto pomógłby mi się odbić. W duchu
błagałem Amandę o przebaczenie i łaskę. Wierzyłem, że jest
ostatnią osobą, która może mi pomóc.
-
Kolega wie, że gadanie do siebie to jedna z oznak alkoholizmu? -
usłyszałem damski głos. Dałbym sobie rękę obciąć, że był
podobny do głosu Amandy. Byłem jednak tak pijany i obstawiłem, że
to tylko omamy.
- Po
pierwsze nie jesteśmy na
ty.
- warknąłem pod nosem.
Wyglądam
na człowieka, który potrzebuje rozmowy? Otóż to.
-
A po drugie?
Fuknąłem
wkurzony i dopiłem wódkę. Odwróciłem się w stronę intruza.
Miała blond włosy do ramion, niezły odrost, szary odcień skóry i
zbyt mocny makijaż. Intrygowała mnie jednak jedna rzeczy – jej
oczy. Mimo że były obrysowane czarną kredką i lekko
przekrwawione, blyszczały jak niebo pełne gwiazd.
-
Po drugie... zatkałbym ci te niewyparzoną buzię.
-
Czyli postawisz mi drinka? - usiadła nachalnie obok i skinęła na
barmana.
Podniosłem
dłoń i na palcach pokazałem mu, że proszę o dwa nowe kieliszki.
Obok mnie stał już komplet, ale mając kompana postanowiłem zostać
w lokalu dłużej. Nie miałem ochoty tańczyć, skoro laska sama się
pchała, będzie musiała się odwdzięczyć.
-
Więc co ci dolega?
-
Nie muszę ci się zwierzać. - wzruszyłem ramionami.
Odpowiedziała
mi tym samym. Wlała w siebie alkohol i spojrzała na mnie niepewnie.
-
Spoko, ja płacę.
Po
pół godzinie i czterech kolejkach zacząłem się użalać. Dziwiło
mnie jedynie to, że dziewczyna chętnie mnie słuchała. Pierwszy
raz od dłuższego czasu rozmawiałem normalnie z laską. Oczywiście
nic nie mówiłem o tym, że Amanda nie żyje. Mówiłem o Mandy
'ona',
bo jej imię nie przechodziło mi przez gardło.
To
było jasne, że na pubie się nie skończy. Zaoferowałem drinka w
moim mieszkaniu.
-
Tam będzie spokojnie, 'ciszej'.
Zdziwiło
mnie, że poszła. Wyglądała młodo. Góra dwadzieścia jeden lat.
Która studentka szukająca przygody idzie do mieszkania kolesia ze
złamanym sercem? Coś było z nią nie tak, ale wtedy o tym nie
myślałem. Mimo swojego zaniedbanego wyglądu – pociągała mnie.
Może w ogóle przestałem się tym przejmować i brałem co
popadnie?
-
Rozgość się. - ściągnąłem marynarkę i ruszyłem do barku.
Przebrnąłem przez morze pustych butelek i znalazłem w połowie
opróżnione już wino. - Mam nadzieję, że ci posmakuje. To
wszystko co mam.
Piliśmy
nie przejmując się późną porą czy tym, że się kompletnie nie
znamy. Miałem to głęboko gdzieś. Podobało mi się jej poczucie
humoru, błyskotliwe docinki czy inteligencja. Była sympatyczna. No
i seksowna. Nie ukrywałem tego jak na nią patrzę, więc w pewnym
momencie ją cmoknąłem. Zarumieniła się, co tylko mnie
zmotywowało – spodobałem jej się! Kciukiem pomiziałem jej polik
i poglębiłem pocałunek, penetrując jej usta. Po chwili siedziała
już na moich kolanach, a ja ściskałem dłońmi jej pośladki.
Miała świetny tyłek, który idealnie opinały wąskie jeansy.
Ściągnęła swoją koszulkę, rzuciła za siebie i po chwili
zrobiła to samo z moją.
-
Odważna. - zaśmiałem się pod nosem, a ta zachichotała słodko.
Znów
potarłem jej polik i spojrzałem głęboko w oczy. Byly takie
znajome, albo to ja tak pijany. Westchnąłem cicho, po czym
uśmiechnąłem się, by jej nie zniechęcać. Przekręciła głowę
na bok i przyglądała mi się zamyślona. Tak długo jej szukałem...
-
Nawet nie wiem jak masz na imię...
-
Możesz nazywać jak chcesz.
Zmarszczyłem
brwi na jej odpowiedź. Co to miało znaczyć? Z góry założyła,
że to jednorazowy numerek?
-
Nawet Amanda?
-
Nawet Amanda.
-
Pieprzyć to. - rzuciłem i wstałem, mocno ją trzymając.
Ruszyłem
do sypialni, a ona po drodzę całowała moją szyję, zostawiając
na niej malinki. Cholernie mnie kręciła. Wiedziałem, że to będzie
długa noc. Miałem ochotę pieprzyć ją na każdy sposób. Nie
odczuwałem tego pragnienia od dłuższego czasu. Dopiero ona
obudziła we mnie to dziwne uczucie. Kiedy rzuciłem ją na łóżko,
klęknęła na nim i zaczęła dobierać się do moich spodni. Bardzo
mi się podobała. Nie musiałem o nic prosić, wiedziała co sprawia
mi przyjemność i w jaki sposób go pieścić. Ciągałem ją za
włosy, gdy zachłannie ssała mojego kutasa. Jedną dłonią zwalała
mi, energicznie poruszając głową. Drugą natomiast dotykała moich
jąder, a ja miałem wrażenie, że za chwilę eksploduję. Nie
czekając dłużej, pchnąłem ją na plecy i zawisnąłem nad nią.
Założyłem jej nogę na moje biodro i wsunąłem się. Posuwałem
ją szybko i bez przerwy. Jęczała pode mną cicho, wręcz dławiąc
się z przyjemności. Uśmiechałem się szeroko, gdy walczyła sama
ze sobą. Zaciskała oczy i zagryzała wargę, by nie krzyczeć. Była
piękna.
Wróciłam! *fanfary* Zepsuł mi się Microsoft Office, muszę ogarnąc OpenOffice i postaram się żeby kolejny post wyglądał lepiej, bo to co tu widzę wola o pomstwę do nieba. Poza tym sformatował mi się komputer. Byłabym wdzięczna żebyście dali znać, kto dalej chce powiadomienia o rozdziałach, bo nie mam listy :(