czwartek, 12 marca 2015

Rozdział 31

Zayn

To było niesamowite. Czułem się jakbym doszedł. Serio. Kiedy przyglądałem się odmalowanej scenie, rozpierała mnie duma. Wszystko nabrało kolorów. Chciało się żyć.

- Mandy byłaby pod wrażeniem. – uśmiechnąłem się szeroko.

- Co mówiłeś? – Ant podszedł i poklepał mnie po plecach.

- Ja? – zmarszczyłem brwi ‘zdziwiony’. Obiecałem, że zamknę za sobą rozdział ‘Amanda’ i zacznę wszystko od nowa. – Aaaa... ta. Musimy wydrukować plakaty.

Anthony podrapał się po głowie zamyślony. Zaczął sprzątać kubły z farbami i pędzle. Ja wciąż spoglądałem na scenę. Koszmar. Raz myślami przywoływałem obraz pełnej życia Manny, z którą uprawiałem na niej seks, by za chwile leżała przede mną martwa.

- Więc co wystawiamy? – Riach wcisnął mi w ręce kilka wałków.

- ‘Romea i Julię’. – brunet jęknął, a ja roześmiałem się głośno.

Mandy uwielbiała Szekspira.

- To oklepane.

Mandy uwielbiała Szekspira.

- Nie możemy wystawić czegoś innego?

Mandy uwielbiała Szekspira.

- Może ‘Antygona w...’

- MANDY UWIELBIAŁA SZEKSPIRA! – wrzasnąłem głośno. Ant odskoczył ode mnie w szoku. Wtedy zdałem sobie sprawę, że z ust leci mi piana, a wszystkie drobne żyłki na mojej skroni pulsowały, sprawiajać mi ból. – Przepraszam...


***

Co miałem do cholery zrobić? Nie potrafiłem odciąć się od szarej, smutnej rzeczywistości. Nieważne jak bardzo starałby się mój przyjaciel czy ja sam. Potrzebowałem jej żeby normalnie funkcjonować. Myśl o tej stracie doprowadzała mnie do szaleństwa.

Mijały tygodnie – wciąż znajdowałem się w martwym punkcie. Nie potrafiłem odnaleźć się w sytuacji. Udawałem, że wszystko gra. Na każde pytanie odpowiadałem; „U mnie okej.”

Zayn idziesz na piwo?”, „U mnie okej”.

Miałem nadzieję, że moje cierpienie wkrótce dobiegnie końca. Marny finisz zagubionego człowieka.

Teatr wznowił działalność. Mimo to, nie byłem szczęśliwy. Sztuka „Romeo i Julia” miała być wkrótce wystawiana, mieliśmy plakaty, ale nie obsadziliśmy nikogo w roli głównej bohaterki – raczej ja nikogo nie obsadziłem. Anthony zwyczajnie przepuściłby każdą laskę z dużymi balonami. Dla mnie musiała mieć w sobie to coś – przypominać Amandę. Jej wrażliwość eliminowała wszystkie kandydatki. Żadna z przesłuchiwanych dziewczyn nie skradła mojego serca. Wręcz nie mogłem ich słuchać.
To dobijało mnie bardziej. Problemem nie były już raczej te wszystkie nastolatki, marzące o karierze aktorskiej. To było we mnie. Ja nie dawałem sobie rady, nie one.

Co weekend lądowałem w innym pubie. Sam. Nie potrzebowałem towarzystwa Anta. Po kilku kolejkach ruszałem na łowy. Tak wyglądała codzienność. Pieprzenie przypadkowych lasek stało się rutyną. Moja świadomość nawoływała: „Zayn, obudź się!” - no i budziłem się... obok nieznanych mi dziewczyn. Zwykłych panienek na jedną noc. Ciągle zastanawiałem się, czego od nich oczekuje. Zdawało się, że od zrobienia loda po seks analny – niczego.

Tak było i tamtego wieczoru było tak samo. Głośna muzyka, kieliszek wódki, kolejny... Piłem sam, mając świadomość tego, że sięgam dna. Potrzebowałem kogoś, kto pomógłby mi się odbić. W duchu błagałem Amandę o przebaczenie i łaskę. Wierzyłem, że jest ostatnią­ osobą, która może mi pomóc.

- Kolega wie, że gadanie do siebie to jedna z oznak alkoholizmu? - usłyszałem damski głos. Dałbym sobie rękę obciąć, że był podobny do głosu Amandy. Byłem jednak tak pijany i obstawiłem, że to tylko omamy.

- Po pierwsze nie jesteśmy na ty. - warknąłem pod nosem.

Wyglądam na człowieka, który potrzebuje rozmowy? Otóż to.

- A po drugie?

Fuknąłem wkurzony i dopiłem wódkę. Odwróciłem się w stronę intruza. Miała blond włosy do ramion, niezły odrost, szary odcień skóry i zbyt mocny makijaż. Intrygowała mnie jednak jedna rzeczy – jej oczy. Mimo że były obrysowane czarną kredką i lekko przekrwawione, blyszczały jak niebo pełne gwiazd.

- Po drugie... zatkałbym ci te niewyparzoną buzię.

- Czyli postawisz mi drinka? - usiadła nachalnie obok i skinęła na barmana.

Podniosłem dłoń i na palcach pokazałem mu, że proszę o dwa nowe kieliszki. Obok mnie stał już komplet, ale mając kompana postanowiłem zostać w lokalu dłużej. Nie miałem ochoty tańczyć, skoro laska sama się pchała, będzie musiała się odwdzięczyć.

- Więc co ci dolega?

- Nie muszę ci się zwierzać. - wzruszyłem ramionami.

Odpowiedziała mi tym samym. Wlała w siebie alkohol i spojrzała na mnie niepewnie.

- Spoko, ja płacę.

Po pół godzinie i czterech kolejkach zacząłem się użalać. Dziwiło mnie jedynie to, że dziewczyna chętnie mnie słuchała. Pierwszy raz od dłuższego czasu rozmawiałem normalnie z laską. Oczywiście nic nie mówiłem o tym, że Amanda nie żyje. Mówiłem o Mandy 'ona', bo jej imię nie przechodziło mi przez gardło.

To było jasne, że na pubie się nie skończy. Zaoferowałem drinka w moim mieszkaniu.

- Tam będzie spokojnie, 'ciszej'.

Zdziwiło mnie, że poszła. Wyglądała młodo. Góra dwadzieścia jeden lat. Która studentka szukająca przygody idzie do mieszkania kolesia ze złamanym sercem? Coś było z nią nie tak, ale wtedy o tym nie myślałem. Mimo swojego zaniedbanego wyglądu – pociągała mnie. Może w ogóle przestałem się tym przejmować i brałem co popadnie?

- Rozgość się. - ściągnąłem marynarkę i ruszyłem do barku. Przebrnąłem przez morze pustych butelek i znalazłem w połowie opróżnione już wino. - Mam nadzieję, że ci posmakuje. To wszystko co mam.

Piliśmy nie przejmując się późną porą czy tym, że się kompletnie nie znamy. Miałem to głęboko gdzieś. Podobało mi się jej poczucie humoru, błyskotliwe docinki czy inteligencja. Była sympatyczna. No i seksowna. Nie ukrywałem tego jak na nią patrzę, więc w pewnym momencie ją cmoknąłem. Zarumieniła się, co tylko mnie zmotywowało – spodobałem jej się! Kciukiem pomiziałem jej polik i poglębiłem pocałunek, penetrując jej usta. Po chwili siedziała już na moich kolanach, a ja ściskałem dłońmi jej pośladki. Miała świetny tyłek, który idealnie opinały wąskie jeansy. Ściągnęła swoją koszulkę, rzuciła za siebie i po chwili zrobiła to samo z moją.

- Odważna. - zaśmiałem się pod nosem, a ta zachichotała słodko.

Znów potarłem jej polik i spojrzałem głęboko w oczy. Byly takie znajome, albo to ja tak pijany. Westchnąłem cicho, po czym uśmiechnąłem się, by jej nie zniechęcać. Przekręciła głowę na bok i przyglądała mi się zamyślona. Tak długo jej szukałem...

- Nawet nie wiem jak masz na imię...

- Możesz nazywać jak chcesz.

Zmarszczyłem brwi na jej odpowiedź. Co to miało znaczyć? Z góry założyła, że to jednorazowy numerek?

- Nawet Amanda?

- Nawet Amanda.

- Pieprzyć to. - rzuciłem i wstałem, mocno ją trzymając.

Ruszyłem do sypialni, a ona po drodzę całowała moją szyję, zostawiając na niej malinki. Cholernie mnie kręciła. Wiedziałem, że to będzie długa noc. Miałem ochotę pieprzyć ją na każdy sposób. Nie odczuwałem tego pragnienia od dłuższego czasu. Dopiero ona obudziła we mnie to dziwne uczucie. Kiedy rzuciłem ją na łóżko, klęknęła na nim i zaczęła dobierać się do moich spodni. Bardzo mi się podobała. Nie musiałem o nic prosić, wiedziała co sprawia mi przyjemność i w jaki sposób go pieścić. Ciągałem ją za włosy, gdy zachłannie ssała mojego kutasa. Jedną dłonią zwalała mi, energicznie poruszając głową. Drugą natomiast dotykała moich jąder, a ja miałem wrażenie, że za chwilę eksploduję. Nie czekając dłużej, pchnąłem ją na plecy i zawisnąłem nad nią. Założyłem jej nogę na moje biodro i wsunąłem się. Posuwałem ją szybko i bez przerwy. Jęczała pode mną cicho, wręcz dławiąc się z przyjemności. Uśmiechałem się szeroko, gdy walczyła sama ze sobą. Zaciskała oczy i zagryzała wargę, by nie krzyczeć. Była piękna.

Od Autorki:
Wróciłam! *fanfary* Zepsuł mi się Microsoft Office, muszę ogarnąc OpenOffice i postaram się żeby kolejny post wyglądał lepiej, bo to co tu widzę wola o pomstwę do nieba. Poza tym sformatował mi się komputer. Byłabym wdzięczna żebyście dali znać, kto dalej chce powiadomienia o rozdziałach, bo nie mam listy :(