sobota, 26 lipca 2014

Rozdział 27

Amanda


Wszystko układało się inaczej niż powinno. Było zbyt dobrze. Calum był cudowny i ciągle powtarzał jak bardzo mnie kocha. To mnie dobijało. Dobijał mnie fakt, że był Calumem, nie Zaynem. Owszem, cieszyłam się, gdy to mówił, ale jednak czułam pewien niedosyt.

Wrócił do szkoły. Siedziałam całe dnie w domu sama. Nie wychodziłam do ludzi, uważałam, że to zbyt wcześnie. Jednak im dłużej żyłam w osamotnieniu, tym bardziej świrowałam. Chciałam się zmienić. Zapomnieć o tym, kim jestem i zacząć wszystko od nowa.

Pierwszym punktem na mojej liście była zmiana image’u. Usiadłam przed lustrem w łazience i starannie podcinałam końcówki włosów. Z każdym wyrównaniem były krótsze i krótsze… Zawsze podobały mi się długie pukle włosów, sięgające pleców. Uwielbiałam, gdy Zayn bawił się moimi lokami czy ciągnął za nie podczas…

Kolejną rzeczą, którą chciałam zrobić to zafarbować je na jakiś dziwny kolor. Nie miałam jednak jak tego zrobić, więc ubrałam się w koszulkę Cala, stare, poszarpane jeansy i trampki. Przejrzałam się znów w lustrze i uśmiechnęłam nieznacznie. Wyglądałam jak dziewczyna rockmena. Niechlujny wygląd. Dokładnie to, co chciałam w sobie zmienić.

Wyszłam na dwór i odetchnęłam świeżym powietrzem. Wielkie, zatłoczone miasto. Chyba tego mi brakowało. Ludzie mijali mnie, spiesząc się do pracy, wracając ze szkoły, a ja spacerowałam jak turystka. Najlepsze jest to, że nikt tak naprawdę nie zwracał na mnie uwagi. Wyglądałam jak ostatnie nieszczęście, a oni mieli to gdzieś – przecież każdy jest inny.

Mijałam witryny sklepów, kawiarnie i przystanki, ciągle idąc naprzód. Nie miałam pojęcia po co, ale poszłam do szkoły. Mimo że nie byłam już jej uczennicą, ciągnęło mnie w tamtą stronę. Może chciałam zobaczyć Caluma, może Zayna. Na tę myśl westchnęłam pod nosem. Ciągle ‘albo, albo’. Żaden nie będzie mi nigdy obojętny.

Weszłam do budynku i skierowałam się do mojej szafki. Kod nadal działał. Ucieszyło mnie to. Jednak, gdy ją otworzyłam i zobaczyłam pustkę, zrobiło mi się przykro. To tak jakbym została wymazana. Nie była częścią historii tej szkoły, jakby nigdy mnie tu nie było. Nawet nie zabrałam z niej swoich książek i innych rzeczy. Cóż… i tak w szkole nikt się tym nie przejmował.

Wyszłam na dziedziniec i usiadłam pod drzewem. Słońce świeciło prosto na moją twarz. Było dość chłodno, ale przyjemnie. Położyłam się na trawie i wpatrywałam w niebo. To było moje ulubione miejsce w całej szkole. Stąd można było przyglądać się wszystkim i pozostać w cieniu. Tutaj wraz z Claire wymieniałyśmy się wszelkimi informacjami na temat przystojniaków z naszej szkoły – tak, o Zaynie też gadałyśmy.

Kiedy zadzwonił dzwonek nie ruszyłam się z miejsca. Chyba nikt mnie nie wyrzuci? Z resztą jeśli nawet, miałam to gdzieś. Uniosłam się na łokciach i obserwowałam otoczenie. Po chwili uczniowie zaczęli wchodzić z budynku, dyskutując na różne, fascynujące tematy. Nikt nie zwracał na mnie uwagi, lepiej dla mnie. Na dziedziniec wyszła para. Tak można było wywnioskować, ponieważ szli za rękę. Obserwowałam ich, ponieważ znałam tę dwójkę zbyt dobrze. Wszystko wywróciło się do góry nogami, kiedy obserwowałam jak chłopak z uśmiechem cmoka dziewczynę w polik, rozmawiając z nią o czymś zawzięcie. Przekomarzali się. Tylko jak… mówił, że wyjechała. Wróciła? Żeby mi go odebrać?

Zerwałam się na równe nogi i ruszyłam w stronę wejścia do szkoły. Minęłam parę, trącając dziewczynę w ramię. Tak nie postępuje przyjaciółka. Z resztą niech spierdala, nie odezwała się do mnie ani razu w przeciągu miesiąca.

- Hej! – rzuciła oburzona. – A gdzie przepraszam?

Chciałam odejść, ale odwróciłam się, sama nie wiedziałam dlaczego. Zmierzyłam ją z góry. Miałam łzy w oczach, ale byłam wściekła. Ludzie, którzy przechodzili przez drzwi, przyglądali nam się uważnie.

Dziewczyna pobledła i puściła dłoń chłopaka.

- No właśnie, gdzie przepraszam? – spojrzałam na Caluma.

- Mandy, jak ty wyglądasz… - szepnął w szoku.

- Pewnie gorzej od Claire, dlatego się przerzuciłeś. – bąknęłam i odwróciłam się na pięcie.


Zayn

Zaczęło się. Wyścig szczurów. Tak bardzo znienawidziłem swoją robotę, że nie miałem ochoty w ogóle do niej chodzić. Patrzenie na te wszystkie głupkowate twarze przyprawiało mnie o mdłości. Szczególnie wkurwiała mnie morda Caluma. Kiedy miałem lekcje z jego klasą, wchodził dumny jak paw, siadał do swojej ławki, rozwalał się i świdrował mnie wzrokiem pierdoloną godzinę. Uważał się za lepszego? Śmieszny, mały człowiek.

Wyżywałem się na nim. Owszem. Wiele osób wiedziało chyba dlaczego. W krótkim czasie po szkole rozeszła się plotka o moim romansie z Amandą, chociaż Stella usilnie trzymała się wersji, że to tylko plotka i dlatego mnie nie zwolniła. Dostawałem szału. Wszystkie laski pożerały mnie wzrokiem, jakby chciały tego samego. To był cyrk nie szkoła.

Najgorsze było to, że widziałem w nich Mandy. Ubierały się podobnie, czesały się podobnie. Chyba wszyscy robili sobie ze mnie jakieś jaja.

Wychodziłem z klasy, nie zamykając jej już nawet. Nie chciałem zostawać po dzwonku, bo zawsze znalazłaby się jakaś, która by mnie zatrzymała i chciała zwabić.

Okej, ja nie wychodziłem z klasy – wypadałem z niej jak burza. Przez to wpadałem na innych na nauczycieli czy uczniów.

- Przepraszam. – bąknąłem, gdy jakaś uczennica uderzyła we mnie z wielką siłą.

Podniosła wzrok i się nie odezwała. Zmarszczyłem czoło i się w nią wpatrywałem. Była taka znajoma. Ciemne włosy, ciemne oczy, które są tak piękne, że poznałbym je wszędzie. Amanda… chciałem się odezwać, ale nie potrafiłem. Tak się zmieniła.

Minęła mnie i ruszyła dalej korytarzem. Stałem jakby przypierdolił we mnie piorun. To była ona!

Nie potrafiłem się nawet odezwać. To był dla mnie szok…

- Na co się lampicie. – warknąłem na uczniów, którzy stali na korytarzu i przyglądali się uważnie całej sytuacji.

Wściekły na siebie ruszyłem do palarni. Mogłem ją zatrzymać, porozmawiać. Oczywiście stałem jak idiota i nie wiedziałem co zrobić.


Calum


To była najgorsza rzecz jaka mogła się przytrafić. Byłem z Claire zanim Amanda trafiła do szpitala. Kochałem Mandy, ale ona mnie nie chciała. Wtedy to wszystko się stało. Nie potrafiłem rzucić Claire, która mnie pokochała. Wyjechała, ale wciąż mieliśmy kontakt. No i wróciła, a wtedy między mną i Man… wszystko było takie pokręcone.

- Co to było… - bąknęła Clay, gdy staliśmy na schodach. – Ty jej nic nie wytłumaczyłeś?

- Byliśmy razem, nie możesz być zła o to, że… Dobrze wiesz, że była w szpitalu przez tego idiotę! – wywróciłem oczami. – Pójdę za nią.

- Nigdzie nie pójdziesz. – złapała mnie za rękę i pokręciła głową. – Musi w końcu dorosnąć i uporać się z tym sama.

Może i miała rację, ale czy Mandy potrafiła myśleć logicznie w takich chwilach? Nie byłem tego pewien. Dopiero co odżywała…

Próbowałem się do niej dodzwonić i pisać smsy, ale się obraziła. Dobrze wiedziałem jak się czuła. Przeżywałem to za każdym razem, gdy rozmawialiśmy o Maliku. Upokorzony, rozczarowany, ze złamanym sercem.

Nie rozumiałem tylko Claire, dlaczego nie chciała pójść i z nią porozmawiać, tak jakby nagle przestała się nią interesować. Przecież odkąd pamiętam zawsze trzymały się razem i były przyjaciółkami…


***


- Powinniśmy z nią pogadać, może ty… - przyglądałem jej się uważnie, gdy Man od tygodnia nie dawała znaku życia, nie otwierała drzwi. Nie chciałem być natarczywy, ale byłem przez pewien okres czasu jej jedynym opiekunem. Nie mogłem od tak odpuścić. Dodatkowo wydawało mi się, że Claire wiele nie rozumie.

- Nie mam z nią o czym gadać. – wzruszyła ramionami i wróciła do odrabiania pracy domowej, omijając moje ciągłe pytania i prośby.

- Dlaczego?

- Bo zawsze była lepsza i wszystko miała! – spojrzała na mnie gniewnie.

Pokręciłem zdezorientowany głową.

- Tak nie zachowuje się przyjaciółka!

- Nie jestem jej przyjaciółką! Nienawidzę jej! Kumplowałam się z nią tylko dlatego, że wszyscy jej nadskakiwali! Biedna sierotka z domu dziecka! – Clay zamknęła z hukiem książkę i walnęła się obok mnie.


Nie wiedziałem co powiedzieć. Nie spodobała mi się dziewczyna taka jak ona. Claire była ciepła, miła, przejmowała się bliskimi. Udawała… Musiałem poważnie zastanowić się nad tym, czego chcę.

Od autorki:

Nie mam czasu na notkę, bo lecę się farbować xD

Jeśli jest ktoś nowy i chce być powiadamiany na Twitterze niech zostawi komentarz z nickiem :)

Pytania www.ask.com/cecesky

środa, 16 lipca 2014

Rozdział 26

Zayn

Moje życie zmieniło się o 180 stopni. Nie chodziło tu wcale o to, że stałem się ojcem. Właściwie to nim nie byłem. Któregoś pięknego dnia, wpadłem w odwiedziny do mojej małej córeczki Natalie, gdy okazało się, że na miejscu znajduje się już inny tatuś. Początkowo stwierdziłem, że nie ma szans na powrót do Camilli, bo już ułożyła sobie życie. Postanowiłem jednak zrobić testy. Nie to, że chciałem pozbyć się ‘problemu’, ale dla pewności.

Cóż… dziecko było nie moje. To by wyjaśniało przedwczesny poród. Byłem tym wszystkim tak zaaferowany, że Cam łatwo zamydliła mi oczy.

Zawiodłem się. Masz dziecko, uważasz je za swój cały świat, a ono nagle znika. Nie powiem, tęskniłem za małą, ale czułem się zraniony. Wszystko nagle straciło sens, bo poświęciłem się całkowicie (nie)mojej córeczce.

Oprócz tego nie chciałem mieszać w głowie Amandzie, mimo że tęskniłem za nią jak cholera. Calum zajmował się nią najlepiej jak potrafił. Zżerała mnie zazdrość, ale nie miałem już czego u niej szukać.

Byłem w ciemnej dupie, na samym dnie pierdolonego odbytu.

Co wieczór wychodziłem z Anthonym na piwo. To stało się moją rutyną. Oczywiście na jednym piwie się nie kończyło. Wtedy zawsze za bardzo się otwierałem, a Ant musiał wysłuchiwać.

Tak było też w ostatni piątek ferii zimowych. Weekend przed powrotem do użerania się z bandą totalnych idiotów. Siedzieliśmy spokojnie przy pierwszym kuflu. W telewizji leciał mecz Man United kontra Man City. Piłka nożna przestała mnie interesować od kiedy wszystko mi się zrujnowało. Wszystko przestało mnie od tamtej pory interesować.

Ant siedział obok, pasjonując się z kilkoma kolesiami grą. Rzuciłem okiem na pomieszczenie i zawiesiłem wzrok na typie, który tak jak ja nie wyrażał zainteresowania piłką.

Wziąłem swoje piwo i ruszyłem w jego kierunku. Siedział sam, bawił się komórką.

- Cześć. – bąknąłem, stawiając kufel na stole.

To było takie… gejowate. No co ten biedny koleś musiał sobie pomyśleć, gdy obcy facet dosiadł się do niego w barze. NIE JESTEM DO CHOLERY GEJEM.

- Zayn Malik. – podniósł na mnie wzrok i po chwili ujrzałem pełny, wredny uśmiech. Lekko pożółkłe zęby szybko sprawiły, że oderwałem od nich wzrok i spojrzałem kolesiowi prosto w oczy. – Nie spodziewałbym się, że cię tu zobaczę.

Kurwa. Fletcher?

- Ja też… - powiedziałem pod nosem niepewnie.

Cholera. William Fletcher. Co za cholerny pech! Z drugiej jednak strony nie weźmie mnie za geja. O nie… kto by wziął za geja kolesia, który… No tak.

- Co u Amandy? – jego wredny uśmiech się poszerzył. Skurwysyn. Gdyby wiedział jak bardzo żałuję…

- Nie mam pojęcia. – wyprostowałem się, kładąc dłonie na stół.

Chciałem być tak samo pewny siebie jak on. Jego wzrok był przenikliwy. Skąd w facecie przed trzydziestką tyle skurwysynstwa.

- Szkoda, puknąłbym ją jeszcze raz, ale skoro nie masz z nią kontaktu. – zaśmiał się.

Zacisnąłem pięści i zacząłem przyglądać się swoim palcom. Jakie ja miałem cudowne palce!

Nie… bałem się go. Gdy pierwszy raz go spotkałem, imponował mi. Chciałem być dominantem w związku jak on. Zanim zrobiliśmy TO Man, dużo z nim gadałem. Namieszał mi w głowie i w sumie przez to tak się wszystko potoczyło.

- Też bym ją jeszcze raz puknął. – starałem się, by ton mojego głosu był spokojny.

Zmarszczyłem brwi na swoją odpowiedź. O czym ja w ogóle pierdoliłem?

Fletcher uśmiechnął się na to i pochylił się w moją stronę.

- Możemy zabawić się z jakąś inną suką. – szepnął tak, by nikt nas nie usłyszał.

I tak nas nikt nie słuchał. Zerknąłem na Anta. Gały wlepione w pudło, browar w ręce. Wyglądał jakby pierwszy raz zobaczył gołą laskę.

Skinąłem głową i wstałem. Nie miałem nic do stracenia.


***


Kiedy leżałem obok młodej, pijanej dziewczyny, zastanawiałem się, co ja tak na serio zrobiłem. Wstałem i zacząłem się ubierać, by jak najszybciej zniknąć z pokoju hotelowego. Nie chciałem mieć kolejnych kłopotów z zakochaną małolatą. Tych z Amandą miałem wystarczająco. Wystarczyło spojrzeć jak to wszystko się skończyło. Ja tu, ona tam z innym. Kompletny ze mnie idiota.



Amanda


Siedziałam i czekałam jak jakaś idiotka na zbawienie. Nerwowo ściskałam telefon w ręku, ale wiedziałam, że nie zadzwoni. Może oboje z nas to przerosło.

Kanapa obok mnie się ugięła. Calum delikatnie wysunął komórkę z mojej dłoni i westchnął. Wiedział co robiłam. Za kim tęskniłam. Nie pomagała mi już jego obecność. Na siłę szukałam kontaktu z Zaynem.
Poczułam jak ramiona chłopaka oplatają moje ciało. Znów miała ochotę wtulić się i rozpłakać, ale widziałam, że w końcu i on odejdzie.

Nagle zaczęliśmy się całować. Pocałunki były niespokojne i namiętne. Język Caluma szybko przejął kontrolę nad moim, a on sam położył mnie na kanapie. Wsunął dłoń pod moją koszulkę, ściskając nerwowo pierś. Wstrzymałam oddech, próbując się opanować, jednak z każdym ruchem pożądałam go coraz bardziej. Chciałam żeby mnie pieścił. Tak bardzo mi tego brakowało.

- Kocham Cię Amando. – szepnął wprost do mojego ucha.

W tej krótkiej chwili wszystko we mnie pękło. Marzyłam o takim momencie, kiedy ktoś wyzna mi tak piękne uczucie. Ktoś mnie kochał i liczył się ze mną.

Uśmiechnęłam się szeroko i obróciłam go na plecy, wpatrując w jego wielkie oczy. Przyglądał mi się zaciekawiony i lekko zestresowany.

- Wiem, że… - bąknął niepewnie, ale szybko przyłożyłam palec do jego ust, po czym delikatnie w nie cmoknęłam.

Podniosłam się i podałam mu rękę, ciągnąc go w stronę łóżka. Rozebrałam się do bielizny i na nie upadłam.

- Długo mam na ciebie czekać? – zaśmiałam się, a on po chwili zrobił to samo, wypuszczając powietrze ze świstem.

Zawisnął znów nade mną i całował po szyi oraz dekolcie, ocierając się o mnie delikatnie. Czułam jak z czasem jego penis twardo napierał na moje udo. Przygryzłam delikatnie jego wargę, dotykając go przez bokserki chłopaka. Przejechałam niepewnie po całej jego długości, po chwili chwyciłam za materiał, zsuwając go niezdarnie. Calum szybko pozbył się bielizny. W tym czasie zrzuciłam stanik i wpatrywałam się w swoje piersi niepewnie. Nieco zmalały, nie wydawały mi się już takie fantastyczne jak kiedyś. Mimo wszystko chwycił je pewnie w dłonie i przysunął do nich twarz, kreśląc językiem kółka wokół jednego z sutków. Ujęłam w dłoń jego przyrodzenie i pocierałam nią czubek. Jęknął, równie zarumieniony jak i ja. Spojrzał prosto w moje oczy. Cmoknął mnie w czoło. Sięgnął do szafki nocnej i wyciągnął prezerwatywę. Sprytny, nawet nie wiedziałam co w nich pochował.

- Chcesz tego? – sapnął, nim założył gumkę.

Czy chciałam? W tamtym momencie bardzo.

Skinęłam pewnie głową. Po chwili poczułam jak wypełnia mnie od środka i zaczyna nerwowo się poruszać. Popchnęłam delikatnie ręką jego klatkę, on spojrzał na mnie z lekko uniesioną brwią.

- Spokojnie, mamy dużo czasu. – uśmiechnęłam się najpiękniej jak potrafiłam.

Skinął głową, zamknął oczy i w końcu poruszał się płynnie. Było mi dobrze. Naprawdę dobrze. Nie spodziewałam się, że chłopcy w jego wieku potrafią być tak namiętni, zarazem czuli i spokojni podczas seksu. Nie zachowywał się jak zwierzę, ale dbał też o moją przyjemność. Ciągle mi się przyglądał, widziałam, że skupia się na tym, z kim to robi. Był niesamowity.

W końcu opadł na mnie bezsilnie i oddychał głośno przy moim uchu. Czułam ciepłe powietrze na swojej szczęce i szyi. Leżałam totalnie wypompowana. Straciłam kondycję.

- Możesz…? – bąknęłam.

- Co?

- Umm… to co powiedziałeś wcześniej…

- „Kocham cię”? – wciąż leżał wtulony. Miał trudności z wypowiedzeniem tych kilku słów. Chyba chciał za bardzo się wczuć.

- Dzięki…

Podniósł się roześmiany i pokręcił głową. Wstał i ruszył do łazienki.

Leżałam wpatrując się w sufit, zastanawiając czy zrobiłam dobrze. To niby nic – seks, ale Calum powiedział, że… I tak nie miałam nic do stracenia. Też musiałam coś do niego czuć, ale przez cały ten czas się oszukiwałam. Przecież nie poszłabym z nim do łóżka od tak. Nie po tym wszystkim.

Nie chwytałam się brzytwy. Chyba też go kochałam, ale nie potrafiłam przyznać się sama przed sobą.

Czy można czuć coś do dwóch kolesi naraz? Bo przecież ja nie mogłam zapomnieć od tak o Zaynie, ale to Cal był obok.

Westchnęłam i wyciągnęłam spod poduszki piżamę. Czekałam aż chłopak wyjdzie z łazienki, by wziąć szybki prysznic. Byłam cała mokra, spocona.

Kiedy w końcu wyszedł, uśmiechnął się do mnie promiennie. Dawno go takiego nie widziałam. A mówią, że seks nie jest najważniejszy.

Pochylił się nade mną i cmoknął w czoło.


- Kocham cię mała.

Od autorki:

Hej! Długo mnie znów nie było wieeeem, ale to wszystko przez pakowanie się na wyjazd do mamy, na koncert!

OMFG WIDZIAŁAM 1D I 5SOS NA ŻYWCA. DVRBawnvkfB TNI#RWAVI *fangirling time*

Jeśli chcecie przeczytać moją relację, zapraszam TUTAJ

Jeśli chodzi o rozdział, miałam od tygodnia tylko połowę i kompletny brak weny... Wakacje zjadły mi mózg haha.

Na sam koniec chciałam Wam PO-DZIĘ-KO-WAĆ!
Dzięki Wam zajęłam trzecie miejsce w Blogu Miesiąca na spis1D.blogspot.com! :)

Jeśli nadal chcecie być powiadamiani, dajcie znać, że tu jesteście!

Adios :) x