Zayn
- Szefie mamy problem… - usłyszałem w słuchawce telefonu.
Zerknąłem na wyświetlacz. Stróż z teatru. Godzina druga w nocy.
Westchnąłem i mrugnąłem kilkakrotnie. Znów przyłożyłem komórkę do ucha.
- Jaki problem?
- To nie na telefon, szef musi się pojawić tu jak najszybciej… -
staruszek był przerażony.
- Ta, zaraz będę. – bąknąłem pod nosem i się rozłączyłem.
Cholera.
Wstałem z łóżka, klnąc pod nosem. Byłem w trakcie jakiegoś pięknego snu i
zostałem z niego brutalnie wyciągnięty. Co mogło być tak ważnego, żeby ściągać
mnie o drugiej w nocy z łóżka?!
Autem jechałem jak na ścięcie. Nie miałem siły na jakieś awantury. Od
pewnego czasu nie miałem siły na nic. Poddałem się.
Nie lubiłem tego miejsca, miałem ochotę już dawno sprzedać ten durny
teatr. Może ktoś zrobiłby z nim coś porządnego, jakieś warsztaty. Ja nie miałem
na to pomysłu. Wszystko mi się posypało przez Amandę i Camillę.
Szczerze? Tęskniłem za nią, ale ona nie chciała mnie już widzieć.
Przynajmniej tak czułem. Nawet na mnie nie spojrzała, gdy wpadliśmy na siebie w
szkole. Było mi przykro, ale to głównie ja zawaliłem…
W teatrze były zapalone chyba wszystkie możliwe światła. Rozglądałem się
uważnie, szukając owego problemu. W końcu, gdy znalazłem się przy drzwiach do
sceny, dostrzegłem starszego stróża, pana Cooka.
- Zgon… - facet zachłysnął się powietrzem. Był przeraźliwie blady i
nerwowo się trząsł.
Uniosłem brew i minąłem go, idąc szybkim krokiem w stronę sceny. Byłem
ciekaw. Pewnie jakiś bezdomny włamał się do teatru, szukając miejsca do
odpoczynku. Takie historie się zdarzają, nie byłbym wielce zaskoczony.
Im byłem bliżej sceny, tym bardziej nogi odmawiały mi posłuszeństwa. Na
parkiecie leżała drobna postać. Szybko ją rozpoznałem, jednak powtarzałem w
myślach, że to nie ona. Musiałem się mylić. Nie chciałem, by obraz, który
miałem przed oczami, okazał się najsmutniejszą prawdą.
Wskoczyłem na scenę, zahaczając stopą o wystającą listewkę. Byłem
przerażony. Nie myślałem o bólu, który odczułem przez upadek. Skupiłem się na
jednym - jej bezwładnie leżącym na podłodze ciele.
Zrozumiałem dlaczego Cook cały się trząsł. Martwa nastolatka na scenie,
szokujące.
Złapałem ją za ramię i obróciłem delikatnie w moją stronę. Potrząsnąłem
za nie. Wpadłem w amok, widząc, że dziewczyna nie reaguje. Szarpałem w końcu
obiema dłońmi. Cook odzyskując pewność siebie, wbiegł na scenę i zaczął
odciągać mnie od zwłok. Zwłoki. Amandy.
- Szefie, dzwonie po policje, zaraz ją zabiorą! – zaczął krzyczeć,
starając się wywrzeć na mnie jakiekolwiek wrażenie.
- Zostaw nas samych! – wrzasnąłem wściekły, że wpadł na pomysł
uspokajania mnie. – Proszę… - bąknąłem, przestając się wyrywać. – Znałem ją.
Na jego twarzy znów pojawił się niepokój. Wyglądał jak przerażony
chłopiec, ale wszystko maskowały zmarszczki na jego twarzy. Skinął głową i
zawrócił do wyjścia. Wiedziałem, że nie opuścił pomieszczenia i obserwuje każdy
mój ruch, ale miałem to gdzieś.
Siedziałem sparaliżowany obok martwej dziewczyny. To uczucie było mi tak
obce. Jakbyś wpadał w otchłań, nie mogąc znaleźć żadnego punktu zaczepienia, by
powrócić na stały grunt. Nagle wszystko straciło swój sens. Świat nie był już
kolorowy. Straciłem ją. Najgorsza myśl, którą ciągle starałem się wyrzucić z
głowy.
Przysunąłem się bliżej i podciągnąłem niepewnie głowę dziewczyny na swoje
kolana. Nie wyglądała na nieżywą. Zdawało się, że wpadła w głęboki sen, z
którego po prostu nie może się wybudzić. Nie wiem kiedy, po moich policzkach
spłynęły łzy, które mieszały się z potem. Po całym ciele przeszły mnie
dreszcze. Obserwowałem uważnie dziewczynę. Nie oddychała. Pogładziłem ją
delikatnie po czole, odgarniając na bok rozwalone włosy. Cmoknąłem ją w czoło,
wybuchając szlochem.
„- Dlaczego Amando? Nigdy nie
chciałem, abyś odchodziła. Może nasze drogi się rozeszły, ale ciągle byłem
obok, czekając aż wrócisz.”
Nie miała już okazji na powrót.
Natura człowieka sprawia, że godząc się na stratę ukochanej osoby,
ukrywamy wewnętrzny ból. Kiedy jednak odchodzi na dobre, uświadamiamy sobie jak
bardzo nam jej brakuje. Oddalibyśmy wszystko, by wróciła.
- Ostatnie miesiące nie były dobre, wiem… - szepnąłem, gładząc kciukiem
jej policzek.
Rozmawiałem z nią, a raczej prowadziłem monolog. Mandy miała już nigdy mi
nie odpowiedzieć. Miałem już nigdy nie usłyszeć jej wymądrzania się i
marudzenia. Już nigdy nie poczuć jej przyśpieszonego bicia serca tuż przy mojej
klatce.
- Nie mówiłem tego głośno, ale uwielbiałem, gdy to robiłaś. – pociągnąłem
nosem, uporczywie rozmasowując twarz nastolatki, jakby to miało w jakiś sposób
pomóc. – Kiedy siedziałem nad sprawdzianami, a ty wdrapywałaś się na moje
kolana i wtulałaś, przeszkadzając. Denerwowałem się, ale oddałbym wszystko,
żeby znów to poczuć. Kochanie, proszę obudź się…
Była taka zimna, blada i wychudzona.
Egoistyczny dupek. Mogłem temu zapobiec. Nie dopuścić do sytuacji, gdzie
dziewczyna targnęła się na własne życie. Myślałem, że sprawy obiorą odpowiedni
tor i wszystko się ułoży – samo. Nic nie dzieje się z przypadku. Napotykamy na
swojej drodze życiowej wielu ludzi. To my zmieniamy ich życie, a oni nasze.
Jeden gest, słowo wypowiedziane milszym tonem. Dzięki temu ktoś może pomyśleć
sobie ‘jestem czegoś wart’. To ja ją
zniszczyłem. Pozwoliłem spaść na dno i rozpaść się na kawałki.
Moja bogata wyobraźnia wymazała wcześniej sytuacje jak ta. Uważałem, że
dziewczyna jest rozważniejsza. Była jednak krucha, jeden trzask i obróciła się
w pył. Nie było czego zbierać…
W końcu przyjechała policja. Nie wiedziałem co ze sobą zrobić.
Przyciskałem jej twarz do swojej klatki, nie chciałem żeby mi ją odbierali.
Każda minuta z jej martwym ciałem była dla mnie ważna.
Kiedy ją odsunęli, miała otwarte oczy. To był przebłysk nadziei, jednak
uświadomiłem sobie, że bezwarunkowo, nieboszczyk rozluźnia wszelkie mięśnie,
stąd uniesione powieki i rozchylone usta. Wyglądała jakby krzyczała, wołała o
pomoc. Odbierali mi ją. Było pogotowie, wszyscy coś między sobą szeptali.
Ostatni raz miałem okazję przyjrzeć się jej twarzy, oczom. Była taka piękna i
młoda. Była…
Krótko, minęło dużo czasu, wiem. Opowiadanie się nie kończy.
ask: www.malik69monday.tumblr.com/ask
twitter: www.twitter.com/cecesky
Tak w razie pytań.
#FuriousFF - nadal czytam wasze opinie
o cholera nie spodziewałam się tego, chociaż mam wrażenie, że ona żyje, że to śmierć kliniczna.. chociaż nie, to niemożliwe. ale coś nie tak skoro otwarte oczy miała i usta. kochana czy znowu miesiąc musimy czekać, czy da rade wcześniej?
OdpowiedzUsuńEj no chyba nam tego nie zrobisz??? Ona nie może umrzeć!!! Ja się na to nie zgadzam i przypuszczam, że prawie każda z czytelniczek popiera moje zdanie.. Tak więc nie wiem jak z tego wybrniesz, ale ona musi żyć. Życzę dużo weny i do zobaczenia (przeczytania xD) przy następnym rozdziale :)
OdpowiedzUsuńOna nie może umrzeć!
OdpowiedzUsuńNie, nie, nie! To nie może sie tak skończyć, będę ryczeć razem z Zayn'em :( czekam na kolejny i pozdrawiam xx
OdpowiedzUsuńONA NIE MOŻE UMRZEĆ! NIE, PO PROSTU NIE!
OdpowiedzUsuń@EmpireOfMalfoy
NIE, ona nie może umrzeć no nie... tak długo czekałam na rozdział i miałam nadzieje że to.. inaczej a jednak nie mogę :(
OdpowiedzUsuńboze juz myslalam, ze umarla!
OdpowiedzUsuńgdzie Calum do cholery? :((
zycze weny na dalsze rozdziały x
@TheAsiaShow_xx
"gdzie Calum do cholery" haha pewnie czai się za sceną ;)
UsuńNIE!
OdpowiedzUsuńPiękny rozdział popłakałam się a to nie zdarza się często... Ona nie może umrzeć!!!! Jasne?? W wolnej chwili zapraszam do mnie ;) do następnego xx
OdpowiedzUsuńzabijając Amandę zabiłaś mnie i to z rana ech.
OdpowiedzUsuńTak nie moze byc, on musi zyc, nie mozesz jej usmiercac , nie rob nam i Zaynowi tego , prosimy :*
OdpowiedzUsuńRozdzial super,nie spodziewalam się tego , to mnie zwalilo na kolana <3
brak słów po prostu, nie wiem co napisać........
OdpowiedzUsuńpopłakałam się, to nie może się tak skończyć
OdpowiedzUsuńamanda musi życ
Czytałam to w autobusie i musiałam się powstrzymać od płaczu :( musi przeżyć
OdpowiedzUsuń@kasnap98
Proszę dodasz jeszcze w tym tygodniu next? Proszę♥
OdpowiedzUsuń/Emily ❌
Zabije Cię Ce..
OdpowiedzUsuń+napiszesz do mnie jak dodasz następny? @LuvMyZiamx
Kiedy nastepny? :*
OdpowiedzUsuńJuż się nie mogę doczekac po tym super rozdziale, tak strasznie mnie zastanawia co się z nia stanie :*
Niesamowite opowiadanie *-*
OdpowiedzUsuńPrzeczytałam ten rozdział i ledwo powstrzymałam łzy. Cudowne. ^^
Czekam na następny. I mam nadzieję że pojawi się niedługo bo jest długi weekend ^^ pozdrawiam :)
Los stawia nam różne wyzwania. Czasem sprawia, że zatracamy się, spadamy na samo dno... jednak dzięki takim próbom, w chwili (wydawałoby się, że) bez wyjścia zaczynamy rozumieć, że nic nie dzieje się przypadkiem. Pomagają nam one dostrzec, jak bardzo się zmieniliśmy, na nowo odnaleźć swoje "ja". Zrozumieć, że zawsze jest ktoś, komu na nas zależy. Ktoś kto nie wyobraża sobie życia bez nas i nigdy nie wymaże Cię ze swojej pamięci
OdpowiedzUsuń.....
Ten blog jest bardzo życiowy. Z każdym rozdziałem zdaję sobie sprawę, że na świecie jest tysiące takich osób jak Amanda i Zayn. Osób, które są sobie pisani a jednak nie mogą ze sobą być. Ich bliskość sprawia ból a rozłąka cierpienie...
Bardzo cieszę się, że zdecydowałaś się na blog o takiej tematyce. Piszesz go w sposób jakbyś przeżywała to wszystko razem z nimi, co daję niesamowity rezultat w obieraniu go. Gdybyś napisała z tego co tu masz książkę - pochłonęłabym ją w ciągu jednego wieczoru :D
....
Jestem naprawdę pod wielkim wrażeniem Twoich umiejętności i mam nadzieję, że po skończeniu tego bloga (przykra prawda) nie zakończysz swojej przygody z pisaniem ;)
...
...
Cieszę się, że Zayn przyznał się w końcu sam przed sobą, że Amanda była dla niego kimś więcej... A teraz pozostało mi tylko czekanie na kolejny post. Życzę powodzenia :)
Zniecierpliwiona //Lidka :D