Amanda
Siedziałam na
łóżku. Nie zaprzeczył. Straciłam miesiące na romans ze starszym facetem.
Wykorzystał mnie seksualnie. Przecież nic innego w zamian nie dał. Dlaczego dałam
się kolejny raz wplątać w coś takiego? Już raz przejechałam się na Williamie,
teraz do listy mogłam dopisać Zayna.
Przełknęłam
głośno ślinę i otworzyłam oczy. Stał z otwartymi ustami, jakby bił się z
myślami, by coś powiedzieć. Byłam sparaliżowana. Nie wiedziałam co robić.
Uciekać czy czekać aż to on wykona pierwszy ruch?
Ucieczka jest
najprostsza. Udajemy, że nigdy nic się nie stało, że to nas nie dotyczy.
Staramy się zatuszować błędy przeszłości. Idziemy przed siebie z wysoko
uniesioną głową, zapominając o tym co było kiedyś.
Byłam zbyt
słaba na taki krok. Rozbita. Nie potrafiłam zapomnieć, że kiedyś coś nas
łączyło. Nawet jeśli to był zwykły seks. Dla niego.
Z każdym
zbliżeniem czułam się jak bogini. Taki facet jak on, chciał kogoś takiego jak
ja. Pożądał. Czułam się wyjątkowa, że ktoś w końcu mnie chce. To naprawdę
wspaniałe uczucie, gdy całe życie los kopie cię w dupę.
- Mandy, ja… -
zaczął, ale się zawahał.
Zabrakło mu
słów. Pokręciłam głową. Z resztkami godności zebrałam się z jego łóżka i
ruszyłam w stronę drzwi. Ja wychodzę, on zostaję. Kiedyś to chyba
przerabialiśmy…
Te kilka
sekund trwało wieczność. Miałam wrażenie, że będę czołgać się do drzwi z
bezsilności. Nogi odmawiały mi posłuszeństwa. Nie w takim momencie do cholery!
Przełykałam łzy, starając się nie szlochać. Policzki strasznie mnie piekły,
oczy zaszły mgłą. W końcu się poddałam. Usiadłam pod ścianą na korytarzu, przyciągnęłam
kolana do klatki i schowałam między nimi głowę, płacząc.
Nie liczyłam
na to, że przyjdzie. Nawet tego nie chciałam. Potrzebowałam chwili dla siebie.
Takiej, gdzie mogę po prostu ryczeć na cały głos, nie czując zażenowania czyjąś
obecnością.
Kiedy to
wszystko się spierdoliło? Po co ja w ogóle się w to pakowałam. Mogłam odpuścić
go sobie, gdy nie wypaliło za pierwszym razem. Idiotka.
Miał mieć
rodzinę, której nigdy nie miałam. Jego dziecko zasługiwało na to, by wychować
się w pełnej rodzinie. Chociaż ono mogło być szczęśliwe.
Ludzie są
chorzy. Faceci. Myślą tylko o swoim fiucie i przyjemności, jaką mogą sobie
dostarczyć, wtykając go w odpowiednią dziurę.
Zrobił ze mnie
dziwkę. Stałam się wrakiem człowieka. Jego marionetką. Jak pociągnął za
sznurek, tak tańczyłam. Nie potrafiłam przerwać tych sznurków. Ciągle
siedziałam w jego mieszkaniu. Jeśli w końcu wyjdę, nigdy nie wrócę.
Wstałam, ale
znów się chwiałam. Wszystko mi się rozmazywało, było za mgłą. Od szlochu, moje
ciało tak się napięło, że zachciało mi się wymiotować. Zakryłam usta, czując w
przełyku posmak słonych łez. Znów odruch wymiotny.
Poczułam pod
pachami mocny uścisk. Podniósł mnie i zaciągnął do łazienki. Miałam ochotę
odpłynąć w jego ramionach, ale z drugiej strony, tak bardzo chciałam, żeby mnie
nie dotykał. Walczyłam sama ze sobą.
Zayn
Nigdy w życiu,
nie byłem tak okropnie zestresowany. Siedziałem z Amandą na zimnych kafelkach.
Wymiotowała od około pięciu minut. Wszystko mi się dłużyło. Była blada i
wycieńczona. Nigdy nie wyglądała tak źle. Widać było, że walczy z własną
świadomością. Zemdleje drugi raz, szpital.
Dodatkowo ja
musiałem ją dobić. Co miałem kurwa powiedzieć? Tak wiem, jestem chujem, zdaję
sobie z tego sprawę. Dlatego powinna była zostać z Calumem. Dzieciak ją kochał.
Udowodnił to kolejny raz. Miał większe jaja ode mnie. Ja nie wiedziałem co
zrobić ze swoim życiem. Miałem ochotę uciec od wszelkich problemów, ale to nic
nie zmienia.
Już raz tak
zrobiłem, straciłem kontakt z rzeczywistością. Dobrze się bawiłem. Zawsze się
kurwa dobrze bawię, a potem ponoszę tego konsekwencje. Jak sytuacja z Mandy.
Prawie umarła.
Na samą myśl
przeszły mnie ciarki po plecach.
Wytarłem jej
usta papierem, gdy skończyła rzygać. Miała zamknięte oczy i bujała się bez sił.
Przytuliłem ją do swojej klatki. Nie powinienem tego robić, ale nie potrafiłem.
Nie mogłem jej dalej krzywdzić. Potrzebowała trochę ciepła. Musiała wydobrzeć.
Byłem jedyną osobą, która mogła okazać jej wtedy wsparcie. Pomóc stanąć na
nogach.
- Przepraszam…
- westchnąłem, a ona kiwnęła głową.
Też miałem
ochotę się popłakać, ale nie wypadało. Przecież Zayn Malik to mężczyzna, nie
jakaś cipa. Coraz częściej udowadniałem, że to nieprawda. Wszystkich wokół
zawodziłem. Amandę, Camillę. Do tego w moje życie wplątała się Stella, która
ciągle nie dawała mi spokoju romansem z Mandy. Wypytywała dlaczego właśnie ona,
jaka jest, co lubimy robić. Przez to uświadomiłem sobie, że co byśmy nie
robili, zawsze kończyliśmy na seksie.
Nie potrafiłem
być w związku. Byłem jakiś niewyżyty, do kurwy nędzy.
- Chce mi się
spać. – bąknęła nagle pod nosem.
Pokręciłem
głową załamany. Nie może kurwa znów zemdleć, bo to może być niebezpieczne.
Położyłem ją na zimnej podłodze, przykładając dłonie do policzków. Była
rozpalona. Dostała gorączki. Panikowałem. Jeszcze nigdy nie byłem tak bezradny.
I ja miałem mieć dziecko? Kiedy nie potrafiłem poradzić sobie z nastolatką.
Poklepałem się
po kieszeniach. Kurwa, telefon miałem zawsze przy dupie, a gdy potrzebny…
Wstałem i
pobiegłem do sypialni. Musiał gdzieś tam być. Rozglądałem się nerwowo po
pokoju, szukając aparatu, gdy nagle usłyszałem wibracje. Na kurwa szczęście.
Chwyciłem za komórkę i automatycznie przyłożyłem do ucha.
- Halo! –
wrzasnąłem.
- Zayn, kurwa.
– głos Anta był nerwowy. Zupełnie jak mój.
Co się kurwa
stało? Mógłby się streszać, przecież Amanda nadal leżała na podłodze. Mogła
nawet stracić przytomność. Zadzwonił w złym momencie.
- Dlaczego nie
odbierasz od Camilli?
Zmarszczyłem
czoło. Czego jeszcze ona ode mnie chciała.
- Byłem zajęty…
- bąknąłem, nabierając powietrza.
Ruszyłem w
stronę łazienki, przyciskając komórkę do ucha. Kucnąłem przy dziewczynie. Miała
zamknięte oczy i nie reagowała na bodźce zewnętrzne. Zamarłem. Oblały mnie
zimne poty.
- Zajęty?
Zayn, ona chyba rodzi. Jadę zawieźć ją do szpitala. Jak zwykle muszę ratować ci
du…
- Dzięki Ant.
Muszę kończyć. – przerwałem mu w pół słowa.
- Żadne kurw…
Rodziła mi się
córeczka? Już? Przecież było za wcześnie. Ledwo siódmy miesiąc. Ja pierdolę.
Wszystko naraz. Mandy, Camilla, dziecko. Szpital.
- Mandy… -
szepnąłem, podnosząc ją do góry. Nawet nie jęknęła.
Niosłem ją jak
worek ziemniaków. Wyszedłem z mieszkania, nie zamykając go. Było mi wszystko
kurwa jedno. Jedyne czym się martwiłem, to by zdążyć na czas i nie spowodować
wypadku. No i żeby Ant też zdążył na czas.
Anthony
- Ant rodzę. –
usłyszałem w słuchawce kobiecy głos.
Spojrzałem na
wyświetlacz. Camilla.
Podniosłem się
do pozycji siedzącej. Usnąłem przed telewizorem, oglądając mecz. Totalny
bałagan, ja całkowicie wczorajszy. Musiałem zajebiście długo spać.
- Już?
Zajebałem
facepalma. No jasne, skoro kurde rodzi, to rodzi.
- Ant, Zayn
nie odbiera, przyjedź po mnie! – pisnęła do słuchawki. Odsunąłem telefon na
odległość ręki.
- Ta, jadę. –
mruknąłem pod nosem i wstałem z kanapy.
Musiałem się
odlać. Miałem pęcherz pełny po wypiciu sześciu piw. Chyba te kilka minut nikogo
by nie zbawiło? Gdzie ten kutas znowu balował, że nie odbierał telefonu.
Wykręciłem
jego numer zaspany, ale nie reagował nawet na moje sygnały. Rozumiem nie gadać
z marudząca babą w ciąży, ale z najlepszym kumplem?
Westchnąłem i
zacząłem się szykować. Woho, wujek Ant jedzie odebrać poród. Jakby to kurwa
było moje dziecko, rozumiem. Chciało mi się jeść i spać jednocześnie. Nie
poczułem żadnej adrenaliny. Jechałem, bo jechałem. Urodzi się, bo taka jest
kolej rzeczy. Jak się włoży, trzeba wyciągnąć.
W radio
leciała moja ulubiona piosenka Ne-yo. Nuciłem sobie pod nosem, jadąc
londyńskimi ulicami. Nie było korków, wszyscy w pracy. Też powinienem tam być,
ale mam kurwa bogatych rodziców i wyjebane. Poczekam do przejęcia firmy. Póki
co mogę być ‘nierobem’, jak to tatuś mawia.
„Powinieneś
brać przykład z brata Anthony. – usłyszałem w głowie głos ojca. – On się
chociaż kształci, a ty tylko dobrze bawisz razem z Malikiem. Coś powinno wam to
ukrócić.”
Święta prawda
tatku. Powinno.
Oto i jest. Napływ weny zabity przez głód o drugiej w nocy, wybaczcie. Tak myślę, że dam radę jeszcze w zbliżającym się tygodniu napisać rozdział. Nie obiecuję, że jutro XD
Kontakt ze mną;
Twitter: @cecesky
Ask: www.ask.fm/cecesky
KOCHANI ZARAZ MAJÓWKA, SMILE :D