Amanda
Zastanawiałam
się kto tu tak na serio był w ciąży. Camilla czy Zayn? Nie znałam nigdy nikogo,
kto miałby tak popierdolone wahania nastrojów. Zachowywał się jak sukinsyn,
olewał mnie, zrozumiałe, dziecko. Tylko jak on do chuja nagle rzuca dla mnie
wszystko i jest potulny jak baranek, skacze wokół mnie, dopieszcza…
Nie, żebym
narzekała. Był po prostu jedną, wielką zagadką. Oczywiście, cieszyłam, się, że
poświęcał mi uwagę, ale kolejnego dnia nie pozwalał się dotknąć. Wariowałam.
Szczególnie, gdy wychodził na zakupy z Cam. My nie mogliśmy pokazywać się
publicznie razem. Bolało.
Calum był cały
ten czas obok, ocierając moje mokre od płaczu policzki rękawem. Widziałam, że
też cierpi z tego powodu. Nigdy nie byłam tak bardzo zakochana jak w Maliku.
Okej, raz.
To dość długa
i przykra historia. Do tej pory Zayn był jedyną osobą, której o wszystkim
powiedziałam. Zapytał mnie z kim przeżyłam swój pierwszy raz. To była okropnie
żenująca sytuacja. Bardzo się krępowałam, ponieważ rzadko kiedy opowiadałam
komukolwiek o swoich uczuciach, o wszystkim, co siedzi tam głęboko we mnie.
Bywało, że coś
napomknęłam Beth, od której wynajmowałam mieszkanie czy Claire. Nie potrafiłam
jednak rozmawiać z nimi na tematy seksu. Claire… była dziewicą, a Beth… no
miała gdzieś koło 70, więc pewnie dawno zapomniała co to jest.
Mój pierwszy
raz nie był szczytem marzeń. Miałam szesnaście lat i o seksie wiedziałam tylko
to, czego nauczono nas w szkole. Nie kumplowałam się ze starszymi kolesiami z
domu dziecka, no w sumie z nikim się nie kolegowałam. Mój wychowawca… był nim
wtedy młody i przystojny dwudziestotrzylatek. Tak, to chore, ale wierzyłam, że
mu na mnie zależy. Obiecywał mi wspólne mieszkanie i związek, gdy będę
pełnoletnia. Okropnie mną poniewierał, a ja myślałam, że tak powinno być. Nie
miałam z tego nic oprócz ‘przeczucia’, że jestem kochana. Wcale tak nie było.
Zwykłe złudzenie. Nigdy nie zaznałam miłości, więc, gdy czasem budziła się we
mnie myśl; ‘a może Zayn coś czuje’, wyrzucałam ją szybko z głowy.
Chodziłam
posiniaczona, wyczerpana. Już chyba lepiej traktował szmatę do podłogi. Jeszcze
dwa lata temu robiłam rzeczy, których nie pokazują na wielu pornosach. Cofało
mnie na samą myśl.
Wraz ze
skończeniem osiemnastki, mój ideał zniknął. Skończył pracę w bidulu i rozpłynął
się w powietrzu. Zmienił numer, adres zamieszkania, maila. Miał mnie centralnie
w dupie. Zawsze miał. Pewnie wyniósł się do innego domu dziecka i tam pieprzył
kolejną, naiwną małolatę, która szukała szczęścia. Faceci to skurwysyny. Okręcą
cię wokół swojego kutasa i tańczysz na nim jak ci zagrają, tylko po to, byś
czuła się jak ta jedyna.
Był słoneczny
dzień. Weekend. Szczerze, cudowny, wiosenny dzień. Po ostrej kłótni z Zaynem o
Cam i ciążę, przeżyłam tydzień na dochodzeniu do siebie, we własnym mieszkaniu.
Nie odzywałam się do Malika. Miałam kilka dni wolnego od szkoły, zrobiłam
porządki u Beth, spotkałam się z Claire i razem poszłyśmy na koncert Caluma.
Tak bardzo za
nim tęskniłam. Za jego uśmiechem, pozytywną energią. Podczas koncertu zagrali
kilka moich ulubionych kawałków. Ludzie świetnie się bawili. Ja również. Piosenka
‘Heartbreak Girl’ stała się numerem jeden. Bardzo przypominała mi… mnie.
Cal pomachał
mi ze sceny. Serce rosło mi z dumy.
‘Muzyka to moja druga ukochana rzecz, zaraz
po tobie.’ – powtarzał ciągle, gdy opowiadał o zespole.
- Man, po
koncercie pijemy z chłopcami! – Claire krzyknęła mi do ucha.
Cholera,
minusy koncertów, wszystko dudni, laski piszczą.
Skinęłam w
odpowiedzi głową.
Pod koniec
występu poczułam wibrację na tyłku. Miałam na sobie ciasne jeansy, wokół było
pełno ludzi. Ledwo wyciągnęłam telefon z kieszeni!
Sms od Zayna.
SMS OD ZAYNA. Mało co nie wyskoczyłam w powietrze. Chciał się spotkać, pilnie.
Kurwa. Miałam grać niedostępną, obrażoną, ale tak strasznie tęskniłam za jego
mordką…
Clay pociągnęła
mnie za nadgarstek i sama ruszyła w tłum. Chwila zwątpienia. Calum, Zayn,
Calum, Zayn… Zayn.
Westchnęłam w
duchu. Musiałam wpaść na genialną wymówkę, by nie obraził się, że nagle gdzieś
zniknęłam.
Wyszłam z klubu
i złapałam taxi. Głowa mi eksplodowała, ale miałam wyśmienity humor. Miałam go
zobaczyć. Niecały tydzień, a ja czułam się jakbym miała zobaczyć go po roku
czasu.
Po schodach
wręcz wbiegałam. Skakałam co dwa, nawet trzy, by być na miejscu szybciej.
Zdyszana zapukałam do drzwi, a gdy tylko je otworzył, rzuciłam mu się na szyję.
Pewnie nie
spodziewał się takiego przywitania. Minęła dłuższa chwila, gdy objął mnie w
tali i pomasował delikatnie dłońmi.
- Cześć mała. –
jego ton głosu był wyjątkowo niski i poważny.
Może coś się
stało? Boże, coś z dzieckiem?! Tyle na nie czekał…
Wyprostowałam
i mu się przyjrzałam. Pokręcił głową, jakby czytał mi w myślach, po czym się
uśmiechnął. Odwzajemniłam ten gest i zaczęłam się rozbierać. Buzia mi się nie
zamykała. Jak nigdy. Opowiadałam mu o wszystkim. Jak mi minął tydzień, co
słychać u Beth, o koncercie Caluma. Chciałam wzbudzić w nim odrobinę zazdrości
i wyrzutów sumienia, ale też pokazać, że potrafię się świetnie bez niego bawić.
Usiedliśmy w
salonie. Zayn przełożył moje nogi przez swoje kolana i zaczął całować.
Uśmiechnęłam się do siebie i bawiłam się jego włosami. W ustach czułam zapach
tytoniu. Malik był genialny.
Nagle kanapa
za moimi plecami delikatnie się ugięła. Oderwałam się od Zay’a i spojrzałam za
siebie. Wszystko nagle zaczęło wirować. W moim żołądku doszło do rewolucji.
Miałam ochotę zwymiotować.
Zerwałam się
na równe nogi.
- Co on tu
robi?! – krzyknęłam do Zayna, wciąż wpatrując się w przybysza.
Ledwo stałam
na nogach. Przede mną siedział mój były wychowawca z domu dziecka. Ten jebany
skurwysyn, William Fletcher.
Na twarzy miał
swój popisowy, wredny uśmieszek. Blond włosy, idealnie zaczesane na bok.
Przeszywał mnie swoimi błękitnymi tęczówkami. Widać było między nim i Zaynem
ewidentny kontrast, ale co on do chuja robił u Malika.
- Mandy –
mruknął spokojnie Zayn i podał szklankę whisky Willowi. – Twój dawny znajomy
wpadł, by zobaczyć co u ciebie słychać.
Wow, ton głosu
Malika był taki stanowczy, zaborczy, ale też sarkastyczny. No, jak w ciąży.
Kilka chwil wcześniej zachowywał się jak zakochany nastolatek.
Zmarszczyłam
czoło. Fletcher, Malik, alkohol. Co mu odjebało…
Zerknęłam znów
na blondyna. Skanował dokładnie moje ciało. Zagryzł wargę i spojrzał prosto w
oczy. Nie mogłam przełknąć śliny ze stresu. Już wiedziałam po co przyszedł i
czego chciał Zayn.
Cofnęłam się
kilka kroków, na co Malik pokręcił głową.
- Na kolana
suko. – usłyszałam głos mojego byłego wychowawcy.
Zagubiona nie
wiedziałam co zrobić. Obaj przyglądali mi się władczym wzrokiem. Byłam
przerażona, domyślałam się, co mnie czeka.
Teraz było ich
dwóch. Trójkąt? Nie ma mowy. Osiemnaście lat. Gdzie ci pojebańce mają mózgi?
Pewnie na głowy zamienili się dawno ze swoimi chujami.
- Słyszałaś
dziwko? Na kolana. – Zayn mu zaoponował.
Odwróciłam
wzrok i powoli klęknęłam. Nie wierzyłam, że to się dzieje. Miałam nadzieję, że
to sen lub coś innego. Koszmar.
William wstał
i ruszył w moją stronę. Spuściłam głowę. Gdybym na niego spojrzała, dostałabym
w twarz. Nie chciałam być znów bita i poniżana. Ufałam Zaynowi, chyba za bardzo…
Tak się kurwa
przejechać. Przecież przez tyle razem przeszliśmy, a on nadal myślał o mnie
tylko pod względem erotycznym.
Pokręciłam
szybko głową, by wyrzucić z głowy tę myśl. Obym się myliła…
Zobaczyłam
buty Willa. Eleganckie, czarne, wręcz się świeciły. Miałam ochotę na nie napluć
i spierdolić, ale… nie było o tym mowy.
Nagle jeden z
butów zniknął z pola widzenia. Nabrałam powietrza. Po chwili poczułam go na
karku. Złożyłam się wpół bez protestu. Moje czoło dotykało miękkiego dywanu.
Szmaciarz wpierdolił się brudnymi buciorami na biały dywan i wykładzinę.
‘Ciekawe co na to wszystko Zayn. Dlaczego się
temu przyglądał i na to pozwalał? Był taki sam?’ – po mojej głowie kołatało
się milion pytań, na których nie mogłam uzyskać odpowiedzi. Lepiej było się nie
odzywać.
Znałam Willa
zbyt dobrze. Jeden zły ruch i dostaję ostre lanie po całym ciele. Nie chciałam
jednak, by Malik na to patrzał. Mógł załatwić to w inny sposób.
- Wyliż mi
buty.
Zakręciło mi
się w głowie. Pierdolony fetyszysta i jego pojebane gierki. W tamtej chwili
prędzej zwymiotowałabym mu na buty niż je wylizała.
‘Zayn na to patrzy.’ – w oczach poczułam
łzy.
Podniosłam
delikatnie głowę i mu się przyglądałam. On robił to samo. Siedział w rozkroku,
łokcie na kolanach, wzrok skupiony. Widziałam, że lekko spanikował, ale nie
ruszył się z miejsca.
Znów noga
Willa na moim karku. Przycisnął mnie do buta. Niechętnie wysunęłam język i
przez słone łzy polizałam materiał skóry. To było obrzydliwe. Robił różne
rzeczy, ale tego nigdy wcześniej.
Zmienił się,
był drastyczniejszy, nie było w nim już pohamowań.
- Podnieca cię
to suko? Kiwnij głową.
Poruszyłam nią
delikatnie. Pod jego butem znalazły się moje włosy. Mało co ich nie wyrwałam,
by to zrobić. Zaszlochałam, nie przestając lizać.
- Ryczysz? –
zabrał stopę i po chwili szarpnął mnie za włosy, podciągając do góry. – Na czworaka
do Zayna. Masz mu obciągnąć, rozumiesz?
Spojrzałam na
Malika. William również. Zayn się wyprostował. Spojrzeli sobie w oczy, wtedy
brunet poklepał się w nogę.
- No Mandy,
chodź do pana. – uśmiechnął się wrednie.
To nie był mój
Zayn tylko podróbka Fletchera.
Robienie loda
Malikowi nie przyniosło mi przyjemności jak zawsze. Miałam zaciśnięte gardło i
widziałam jak się denerwuje, że robię to bez uczucia. Też szarpał mnie za włosy
i próbował wepchnąć go głębiej.
Wszystko
działo się tak szybko. Łzy spływały mi już po szyi, razem ze spermą Zayna.
Zwykła szmata, całe życie.
Will odciągnął
mnie od Malika i wepchnął do ust swojego kutasa. Od nadmiaru wszystkiego
włączył mi się odruch wymiotny. Dostałam w twarz. Raz, drugi, przestałam
liczyć. Przestałam się opierać, gdy ściągali mi spodnie, na zmianę pieprzyli.
Bolało. Fizycznie i psychicznie. Dostawałam mocne uderzenia gołą rękę w
pośladki. Nie wiedziałam czy robi to Zayn, czy William. Miałam siedzieć z
wypiętą dupą.
- Tak to już
jest z dziwkami Amando. – sarknął były wychowawca. – Kim jesteś?
Bąknęłam coś
niewyraźnie pod nosem wykończona. Poczułam jak główka jego penisa ociera się o
wejście do mojego odbytu. Jęknęłam i się spięłam. Schowałam twarz w dłoniach.
Pchnął moje plecy, bym wypięła dupę. Ile to miało trwać. Chciałam umrzeć na tej
kanapie. Materiał wbijał mi się w twarz, nie mogłam złapać oddechu, tym
bardziej mówić.
- Kim jesteś?!
– huknął.
- Dziwką! – krzyknęłam
wściekła, gdy we mnie wszedł.
Zayn
Usiedliśmy na
kanapie, obaj głośno dysząc. Nigdy nie przeżyłem takiego seksu. Był cudowny. To
chore, że podniecały mnie krzyki i prośby Mandy o litość. Jej czerwona od
klapsów dupa wyglądała zajebiście. Chciałem więcej, ale chodziła już o drżących
kolanach.
Napiliśmy się
whisky. Przyglądałem jej się uważnie. Ubierała się pośpiesznie, wycierając
ospermioną twarz w papierowy ręcznik. Gdy była gotowa i ruszała do wyjścia,
Will chrząknął.
- Dokąd się
wybierasz?
- Do domu. –
bąknęła niepewnie, nie patrząc na niego.
- Chodź tu. –
poklepał na miejsce obok.
Dziewczyna
usiadła, a facet wybuchnął śmiechem. Była skołowana, ja również.
- Suki nie
siedzą na kanapie mała, zapomniałaś. Możesz posiedzieć w naszych nogach.
Amanda
spuściła głowę i bez słowa to zrobiła. Wow, jak on to zrobił…
- Lata
tresury. – znów zaśmiał się wrednie.
To był super
pomysł, by go sprowadzić.
'Kim jesteś?!' 'Jestem zwycięzcą!' XDDDDD
Nie dobra, bez śmiechów. Nie wiem, czy ktoś dotrwał. TO BYŁ TAK CHORY POMYSŁ, ŻE PEWNIE MACIE MNIE ZA JAKĄŚ PSYCHOLKĘ, PRZEPRASZAM.
Postać Amandy jest postacią dramatyczną, więc takie sytuacje zdarzają się w jej życiu. Błagam, napiszcie, że nie jestem chora -.-
Mam fazę na tę piosenkę, więc polecam, zapraszam, może się popłaczecie, wczuwając w to co się stało z Amandą i jak to z nią jest po tym wszystkim, bo linia melodyczna robi swoje :D
Kocham Was! Następny za kilka dni, bajooos!