niedziela, 2 marca 2014

Rozdział 4

Amanda

Byłam cholernie spóźniona. Po szkole musiałam szybko skoczyć do pani Tontz zrobić jej zakupy. Oczywiście na zakupach się nie skończyło. Jak to by było, gdybym nie została na piątkowym obiedzie.
- Mandy, wszystko gra? Jesteś jakaś zamyślona. – Beth, to znaczy pani Tontz podała mi talerz z kurczakiem i frytkami. Kiwnęłam niepewnie głową i zaczęłam bawić się frytkami, maczając je w ketchupie. Nie miałam ochoty na obiad. Byłam pełna. Pełna obaw co do dzisiejszego wieczora. Myślałam, że wyrzuciłam Malika na dobre ze swoich myśli, tymczasem on nadal w nich siedział. W dodatku nieźle mną manipulował.  Tak bardzo nie chciałam się z nim więcej spotkać, a tu proszę! Jesteśmy umówieni na wypad do klubu, dziś. – Mandy mówię do ciebie! – zaśmiała się.
Beth Tontz była aniołem. Aniołem w kwiecie wieku, ale zawsze. Uwielbiałam ją. Wpadałam co jakiś czas, a to posprzątać, a to zrobić zakupy. Wynajmowałam od niej mieszkanie od blisko roku. Nigdy nie robiła problemów, gdy spóźniałam się z jakimiś opłatami. Wiedziała, że jest ciężko, gdy nastolatka musi na wszystko zarobić sama. Traktowała mnie jak swoją wnuczkę. W sumie była samotna. Jej mąż zmarł blisko dziesięć lat temu, a córka z dziećmi mieszkała w Ameryce i wpadała raz do roku. Beth interesowało wszystko, jak idzie mi w szkole, czy kręcę z jakimiś chłopakami. Opowiadałam jej praktycznie wszystko, omijając imprezy oraz kwestię z Malikiem. Tę szczególnie.
- Tak wiem… - bąknęłam pod nosem. – Jestem dziś zalatana. – wzruszyłam ramionami i zaczęłam jeść.
- Tym bardziej obiad da ci siłę! – mówiłam, anioł.
Uśmiechnęłam się pod nosem i kiwnęłam głową. Jadłam za szybko, ale w sumie ten kurczak był nieziemski. Kuchnia Tontz była najlepsza! Nie miałam pojęcia co mam na siebie włożyć. Zayn powiedział, że uwielbia, gdy mam na sobie obcisłe rzeczy. Cholernie chciałam mu się przeciwstawić, ale wiedziałam, że ubierając takie ciuchy, wzbudzę w nim pożądanie. Mówią, że raz się żyje.
- Masz chyba randkę z jakimś miłym chłopakiem! – starsza pani usiadła naprzeciw mnie i zaczęła jeść swoją porcję kurczaka z frytkami.
Czy mnie można tak łatwo rozpracować? Chociaż w sumie czym mogła ekscytować się dziewczyna w moim wieku?
- Ummm… tak, przepraszam… - westchnęłam i odsunęłam talerz.
- Nie masz za co przepraszać! – uśmiechnęła się szeroko.
- Ja… będę już szła, naprawdę się śpieszę… - odłożyłam talerz i ruszyłam do wyjścia.
Beth nie wyglądała na szczęśliwą, ale i tak miałam już za mało czasu na przyszykowanie się. Z bólem serca ją opuściłam i wróciłam do mojego mieszkanka. Trudno było nazwać je mieszkaniem. Mała kawalerka, ale tylko moja. Głupio się przyznać, bo jestem dziewczyną, ale panował w niej zbyt duży bałagan. Nie miałam czasu sprzątać z rana. Zawsze wstawałam pół godziny po budziku, co mnie gubiło.
Odnalazłam w swojej szafie moją nową, jeansową sukienkę. Nie miałam jeszcze ani razu na sobie, randka z Malikiem wydawała się idealną okazją. Ruszyłam do łazienki wziąć szybki prysznic. Byłam podekscytowana jak nigdy. Nacierałam się ulubionym, cytrusowym żelem, wyobrażając sobie, że pieszczą mnie dłonie mojego nauczyciela. Cholera, nauczyciel. To takie podniecające, a zarazem dziwne. Zsunęłam dłoń na łechtaczkę. Czułam go przy sobie. Nie miałam pojęcia jak to było możliwe, ale każdym ruchem dostarczałam sobie niewyobrażalnej przyjemności.
- Zayn… - jęknęłam cicho i potrząsnęłam głową. – Kurwa.
Wyskoczyłam spod prysznica jak oparzona. Nie było już czasu, przez pierdolone ekscesy pod prysznicem. Byłam spóźniona. Założyłam sukienkę i wbiłam się w szpilki. Szybki makijaż nie był spełnieniem marzeń, ale coś tam poprawił i zatuszował. Można powiedzieć, że przygotowana na spotkanie, ruszyłam do klubu. Oczywiście taksówką. Nie miałam pojęcia jak skończy się ta noc, gdzie ja ją zakończę.

Zerknęłam na wyświetlacz komórki. Godzina spóźnienia, Malik ani razu nie zadzwonił. Też się spóźniał? Może robił sobie ze mnie jaja i wcale nie przyszedł? Zrezygnowana usiadłam przy barze i rozglądałam się po pomieszczeniu. Wstawione już pary bujały się w rytm muzyki, którą zapuszczał im DJ stojący za konsolą. Pierwszy raz byłam w tym klubie. Był inny. Nie widziałam tu nikogo w moim wieku, raczej studenci, może osoby po studiach. Trudno było wyłapać tu jakiegokolwiek samotnego kolesia.
-  Malibu z ananasem. – rzuciłam do barmana. Gdy dostałam upragnionego drinka, zatopiłam się w jego cudownym smaku. Był słodki, rozpływał się w ustach. Z każdym kolejnym łykiem czułam jak rozpala moje gardło.
Siedziałam tak pół godziny. Pół godziny – dwa drinki. Gdzie on kurwa był. Chciałam zadzwonić, ale jeśli robił sobie ze mnie jaja, głupio byłoby za nim wydzwaniać. Wyszłoby na to, że mi zależy czy coś.
„Przepraszam, że nie przyszłam, ale coś mi wypadło.” – wystukałam smsa i zgarnęłam torebkę z krzesła. Ruszyłam do toalety. Napoje alkoholowe źle działają na mój pęcherz.
Miałam nadzieję, że to będzie jakiś cios dla Malika. ‘Nie przyszła, olała mnie.’, cokolwiek. Jednak to ja dostałam cios. Pięść prosto w brzuch. No dobra, poczułam się jakby ktoś walnął mnie z liścia. Mój nauczyciel stał przy toaletach z jakąś laską. Widziałam go od tyłu, ruda była uwieszona na jego szyi i chyba nie trzymała się za dobrze na nogach. Poznałam go po tych jego tatuażach. Miał wyciągniętą rękę i chyba pisał wiadomość.
Komórka w mojej dłoni po chwili zawibrowała. Zerknęłam na wyświetlacz i westchnęłam. To on. No jasne, kogo innego mogłam się spodziewać.
Rzuciłam okiem na parę. Kobieta przyssała się do szyi Malika. Potrząsnęłam głową i otworzyłam wiadomość.
„Mi też coś wypadło, nie przejmuj się maleńka.” – jebany chuj.
Miałam ochotę mu przyjebać. Tak, ale najpierw z miłą chęcią wytargałabym rudą za jej kłaki. Moja duma rozprysnęła się na miliony kawałeczków. To ja powinnam tam stać, powinnam półprzytomna wisieć na jego szyi i go dopieszczać.
Zazdrość.
Co z pewną siebie nastolatką robi zauroczenie starszym facetem…
Ruszyłam przed siebie i minęłam parę, wchodząc do toalety.
- Amanda? – usłyszałam za plecami i na moment się zatrzymałam. Przypomniałam sobie treść smsa i pchnęłam drzwi mocniej. Zamknęłam je z hukiem wściekła.
Nie wiedziałam co mam robić. Bezsens. Siedziałam w kiblu, gdy przez całą sytuację odechciało mi się siku. Na dodatek ten zajebiście przystojny frajer Malik stał przed toaletą, pewnie czekając i chcąc wyjaśnić mi tę zaistniałą sytuację. Tak przynajmniej myślałam, ponieważ wyglądał na inteligentnego faceta, a wyjaśnienia by się tu zdały.
Siedziałam tak na kiblu z dziesięć minut bez celu. Podciągnęłam kolana pod brodę i cicho pociągałam nosem. Drzwi kabin obok trzaskały z hukiem.

- Gdzie ty kurwa jesteś… - usłyszałam bas jego głosu, cholera.

2 komentarze:

  1. No i się wkurzyła.
    I bardzo dobrze!
    Ciekawe co bd dalej ;)
    @TheAsiaShow_xx

    OdpowiedzUsuń
  2. Kurwa co za jebany chuj :/ - sorki za wulgaryzmy xD
    Az się kurczę z tego wszystkiego rozryczałam razem z nią :(
    Lecę czytać dalej xx
    @Kwiatkowska04

    OdpowiedzUsuń

Za komentarz licz, że Malik zrobi z Tobą to co z Amandą aha ;) x