niedziela, 2 marca 2014

Rozdział 5

Zayn

Szukałem jej chyba wszędzie. Jak nastolatka może rozpłynąć się w powietrzu, wchodząc do pierdolonej toalety?! Otwierałem kolejne kabiny, mając nadzieję, że w końcu na nią trafię. Może wyszła przez okno? Zerknąłem w tamtą stronę, ale było zamknięte.
- Gdzie ty kurwa jesteś… - zakląłem i nacisnąłem klamkę w ostatniej kabinie. Stawiały opór. Zapukałem niepewnie, ale nie odpowiedziała. – Amando, otwieraj, bo je wyważę.
Po chwili usłyszałem jak zamek się przekręca. Drzwi się otworzyły. Brunetka stała z głową uniesioną do góry. Po jej oczach łatwo można było wywnioskować, że płakała. Mimo wszystko jej duma nie nakazywała by pokazać jak bardzo ją to skrzywdziło. Wyszła z tego kibla jak pierdolona dama.
- Wolne, ale to damski. – rzuciła tylko, mijając mnie.
Zachciało mi się małej, wrednej suki.
Ruszyłem za nią i próbowałem jakoś zatrzymać. Gdy żadne argumenty nie działały, złapałem ją za rękę i mocno pociągnąłem.
- Mówię stój. – warknąłem, gdy znalazła się tuż przy mojej klatce. Zgromiłem ją z góry. Okropnie frustrowało mnie jej zachowanie. – Ładnie ci z fochem. – wypaliłem i potarłem kciukiem jej polik.
- Nie będę z panem rozmawiać. – odwróciła wzrok i szarpnęła ręką.
- A co, mama zabrania ci rozmawiać z obcymi? – na moich ustach pojawił się cwany uśmiech. Mała była zagubiona.
- Nie… - szepnęła bardziej do siebie. – Tak, mama mówiła żeby nie zadawać się z frajerami. – wypaliła i odsunęła się ode mnie.
Auć. Przywarłem ją do ściany i przejechałem nosem po poliku. Nie miałem pojęcia dlaczego. Dlaczego tak bardzo jej pragnąłem. Jej pewność siebie mnie podniecała, jej strach podwajał to uczucie. Wykańczała mnie. Miała dopiero osiemnaście lat, ale swoim seksapilem dorównywała dwudziestokilkulatce.
- Chciałbym poznać twoją mamę, jeśli jesteś tak seksowna po niej, z chęcią bym się zabawił. – szepnąłem do jej ucha, a mała zastygła w bezruchu, wpatrując się tępo w jeden punkt za mną.
Odwróciłem głowę do tyłu i przeleciałem wzrokiem po tańczących parach. Nic, co mogłoby przykuć moją uwagę. Chyba była wystraszona. Westchnąłem i się wyprostowałem. Podałem jej dłoń, ta bez żadnego oporu za mną ruszyła. Wpakowałem ją do taxi. Nie uraczyła mnie spojrzeniem. Co ja takiego powiedziałem? Myślałem, że gdy mówi się lasce jak seksowna jest, ma po tym trochę inny humor. Może miała okres. Chujowo trafiłem.
- Wyskakuj mała. – otworzyłem jej drzwi i podałem dłoń. Przyglądała się jej zmieszana, może raczej zdziwiona. – Nie gryzę.
- Ja gryzę. – wyszła z auta bez mojej pomocy.
Zaśmiałem się pod nosem. Dziewczyna z charakterem. Schowałem dłoń do kieszeni spodni i wyminąłem ją bez słowa, prowadząc. Skoro ma mnie już za dupka, będę grał i taką rolę.
- Dlaczego za mną łazisz? – zatrzymałem się przy drzwiach mojego mieszkania i przekręciłem klucz w zamku. – Zachowujesz się jakbym zaprosił cię do siebie.
Nie usłyszałem odpowiedzi. Zaciągnęła się powietrzem i dość głośno oddychała. Chyba ją rozwścieczyłem. Genialnie. Na bank ma miesiączkę.
Po chwili na korytarzu rozległ się stukot obcasów.
- Dobra, kurwa chodź tu! – zakląłem i wychyliłem się przez barierkę. Zatrzymała się. Chciała tego.
- Robisz ze mnie jakąś pierdolniętą laskę, która za tobą łazi. Przypominam ci, że to ty zaprosiłeś mnie do tego jebanego klubu! – spojrzała na mnie z dołu wielkimi, brązowymi oczami. Zaciskała pięści i przygryzała nerwowo wargę.
- Wiem. – westchnąłem głośno, przyglądając jej się. Teraz powinienem być kurwa miły. – Klub nie wypalił, zapraszam cię do mnie.
Mierzyliśmy się tak dobre trzydzieści sekund, gdy brunetka w końcu zawróciła i szybkim krokiem weszła na piętro. Puściłem ją przodem i zapaliłem światło.
- Nic specjalnego, mieszkanie kawalera. – rzuciłem, ściągając kurtkę i biorąc jej płaszcz.
Pożerała je wzrokiem. Nie wiem czy dlatego, że było ogromne, czy też dlatego, że nie była nigdy w oazie samotnego faceta.
- Czysto tu. – wypaliła.
Amanda
Rozglądałam się po mieszkaniu Malika. Byłam zbyt zajęta sobą, gdy wchodziłam do budynku, że nawet nie zwróciłam uwagi na to, w jakiej dzielnicy się ono znajduje. Cholernie duży apartament, na ścianach porozwieszane obrazy, nowoczesne, musiały pochodzić od współczesnych malarzy. Skąd nauczyciel angielskiego miał na to kasę? Istniało kilka możliwości. Pierwsza, był członkiem światowej sławy boy-bandu i miał kupę forsy. Druga, po szkole odwiedzał starsze i samotne panie, uprawiał z nimi seks, a gdy umierały zgarniał cały majątek. Trzecia i najbardziej prawdopodobna opcja tyczyła się tego, że Malik pożyczył klucze od mieszkania bogatego kumpla.
- Czysto tu. – rzuciłam, nie wiedząc co powiedzieć. Zdawałam sobie sprawę, że mnie obserwuje. To krępujące.
Wybuchnął głośnym śmiechem i pokręcił głową. Podniosłam brew. Nie takiej reakcji się spodziewałam. W klubie mało co nie posikałam się ze strachu, gdy swoją chłodną aurą wciskał mnie w ścianę, a teraz tu śmieje się jak jakiś nastolatek. Jeśli my dziewczyny jesteśmy dziwne, to nie wiem jakim mianem można określić mojego nauczyciela od angielskiego.
- Zabieram cię do wielkiej chaty, a twój jedyny komentarz brzmi ‘czysto tu’! – pokręcił głową i ruszył do barku, wyciągając dwa kieliszki.
- Mam ci padać do nóg, bo zabrałeś mnie do jakiegoś mieszkania? – przewróciłam oczami i usiadłam na białej kanapie.
- Właściciel tego mieszkania byłby rozczarowany, słysząc, że zaliczasz jego apartament do przeciętnych. – podał mi szampana i usiadł obok.
Czyli miałam rację. Nie jest jego.
- Mogłam się domyśleć, że nie masz tak dobrego gustu. – napiłam się trunku, patrząc mu w oczy z dominacją. Najlepiej się wyluzować, jeżdżąc po kimś innym, prawda? Tym bardziej, że to ta osoba doprowadziła mnie do takiego stanu.
Malik znów się uśmiechnął. Był taki nieprzewidywalny. Na jego miejscu już dawno bym nie wytrzymała i przyjebała moim czołem o coś twardego.
Jego uśmiech był niesamowity. Rząd białych, równych zębów. Gdy się śmiał, w jego oczach błyskały małe iskierki, a nos śmiesznie poszerzał. Chyba w duszy nadal był dzieciakiem.
Pokręcił głową i zamyślony przejechał dłonią po moim nagim obojczyku. Siedział na kanapie, totalnie zrelaksowany. Stopę jednej nogi trzymał na kolanie drugiej. Tak jak to faceci siedzą, bo przecież noga na nogę to pedał. Dotykał mnie zamyślony. Co chwila popijał szampana, prosto z butelki. Ja sama musiałam zadowolić się jednym kieliszkiem.
- Jesteś taka piękna. – mruknął, błądząc palcem po moim ramieniu.
Moja złość powoli ulatywała w powietrzu. Czułam się jakby wiercił palcem w moim podbrzuszu, szukając punktu G, a nie miział nagie ręce.
- Tak bardzo chciałbym cię znów przepieprzyć. Wiesz… - szeptał. – Staram sobie przypomnieć tamtą noc. Jedyne co pamiętam to… masz pojemne gardło. – znów się zaśmiał.
Poczułam jak zapiekły mnie poliki. Akurat z całej długiej nocy, w głowie utkwiło mu tylko to. Chyba nie chciałam wiedzieć co jeszcze pamięta.
- Siedząc na lekcjach wyobrażam sobie jak twój język oplata główkę mojego penisa. – mrugnęłam kilkakrotnie. Chyba przestałam oddychać. – Że po chwili wsuwam go w twoje gardło i pieprzę tak, że czuję jak ociera się o ścianki twojego przełyku.
Dopiłam szampana do końca i chwyciłam za butelkę, z której właśnie pił alkohol. Zaczęłam wlewać w siebie to co zostawił. Rozluźnia mnie to. Nie jestem wtedy tak onieśmielona. W sumie nie bywam onieśmielona, ale Malik… jest inny. Zazwyczaj to ja wiodę prym. Swoimi tekstami potrafię tak omotać faceta, że robię z nim co chcę, to ja muszę doznać przyjemności, niekoniecznie on.

- Masz może ochotę…? – mruknął.

2 komentarze:

  1. A tu jeszcze ciekawiej.
    Ale kto się czubi ten się lubi :)
    @TheAsiaShow_xx

    OdpowiedzUsuń
  2. :O <-- mój wyraz twarzy xD
    Zayn jest słodki a zarazem starym chujem xDD
    Pędzę czytać dalej xx
    @Kwiatkowska04

    OdpowiedzUsuń

Za komentarz licz, że Malik zrobi z Tobą to co z Amandą aha ;) x